poniedziałek, 27 lutego 2017

Romantyczny spacer po Królewskim Ogrodzie Światła.

Do tego wyjazdu zbieraliśmy się stosunkowo bardzo długo. W końcu stwierdziliśmy, że pojedziemy 29 stycznia. Postanowiliśmy również wybrać się na zakupy po parę potrzebnych rzeczy, które ciężej jest u nas w mieście dostać niż w Warszawie.

Na szczęście 29 stycznia było jak na zimę bardzo ciepło i świeciło przepiękne słońce, więc jazda samochodem to była istna przyjemność. Lili oczywiście pół drogi przespała, a przez drugie pół podziwiała widoczki. Po kilku godzinach dojechaliśmy do stolicy, wykorzystaliśmy tą piękną pogodę i poszliśmy na króciutki spacerek.





Mój mąż chciał zrobić mi niespodziankę i zabrać mnie do Łazienek Królewskich, w celu zrobienia przepięknych zdjęć, jak i zwiedzania. Nie raz byłam już w Warszawie, ale raczej w celu zakupów niż zwiedzania, więc o stolicy wiem stosunkowo mało mimo tego, że to przecież nasza stolica Polski. Niestety nie udało się, ponieważ Lilusia w Warszawie była strasznie marudna, być może dlatego, iż rzadko tam jeździmy. Jak nas nie było to był straszny płacz, a jak wróciliśmy to mała tuliła się do nas i nie chciała nas puścić.


Na szczęście po kilku godzinach było już naprawdę dobrze, mała śmiała się, śpiewała, piszczała. Była taka jak zawsze, najwidoczniej zobaczyła, że nic się nie dzieje, rodzice byli, więc czuła się bezpiecznie! Nie mogło obejść się również bez małej sesji zdjęciowej. Nasza mała dziewczynka jest bardzo mądra i wie już kiedy i jak pozować, aby zdjęcie wyszło super 😃 Zabawa była przednia, więc malutka porządnie się wymęczyła, zjadła i niedługo potem zasnęła. Pomógł jej w tym miś szumiś, który bardzo, ale to bardzo nam pomaga i polecamy go wszystkim mamuśkom.

W oczekiwaniu na masaż 😂


Powiem wam szczerze, iż ucieszyłam się, że mój skarb w końcu poszedł spać, ponieważ Arek uznał, że jest to odpowiedni moment na to, by jednak się wyrwać i zabrać mnie, jak się później okazało, w najbardziej romantyczne miejsce jakie kiedykolwiek widziałam. Tak naprawdę to do samego końca nie wiedziałam gdzie jedziemy, dopóki nie udaliśmy się w stronę kas, gdzie otrzymaliśmy bilety oraz mapkę Ogrodu Światła.



Na samym wejściu, jeszcze przed kasami, zauroczył mnie zapierający dech w piersi widok nad moją głową, a mianowicie przepiękna kurtyna jaśniejąca tysiącami światełek. Zaraz po przejściu za kasy urzekły mnie smutne, samotne i zarazem romantyczne ławeczki, przy których stały wysokie, jaśniejące pochodnie, wyglądało to naprawdę magicznie.




Przed samą bramą wejściową znajdowała się ogromna pralinka "Raffaello". Razem z mężem mieliśmy ochotę ją skosztować, ale niestety nie była do jedzenia. Po przekroczeniu bramy znów urzekł mnie wspaniały widok, na samym środku ogromnego placu stała fontanna mieniąca się na tle budynku, a lekko po prawej stronie stała karoca z zaprzęgiem.









Dalej, po lewej stronie, znów przechodziło się przez kolejną bramę. Z daleka słychać było muzykę baletową, jak tam dotarliśmy okazało się, że właśnie trwał pokaz. Polegał na tym, iż w tle słychać było muzykę, a co i rusz jedne światła się zapalały a drugie gasły w rytm tejże melodii. Niesamowite ile pracy i wysiłku ktoś musiał w to włożyć, byśmy mogli podziwiać takie rzeczy.




W Królewskim Ogrodzie Światła znajdował się również kącik poświęcony przyrodzie, można było tam spotkać, np.:
  • ślimaka
  • przeróżne owady
  • drzewa
  • kwiaty
  • konewkę, z której lała się woda
  • i wiele innych 
Najlepsze jest to, że wszystko było zrobione z tysiąca świateł!


















Na końcu tej wędrówki znajdowała się kawiarnia, w której można było usiąść i napić się ciepłych napojów, by ogrzać się w tą zimną noc lub skosztować tamtejszych przysmaków. My niestety nie skorzystaliśmy, ponieważ nie mieliśmy na to czasu, ale widziałam, że wystrój tej kawiarni był wspaniały. Natomiast przed samą kawiarnią stały dwie neonowe foto ścianki, do których można było przyłożyć głowę i zrobić sobie śmieszne zdjęcie będąc, np. w tym czasie reniferem lub Świętym Mikołajem.




Niestety na sam koniec nasze telefony były na skraju wyczerpania, więc baliśmy się, że nikt się do nas nie dodzwoni, a przecież mała została z babcią w domu. Gdy już zmierzaliśmy ku wyjściu z ogrodu światła okazało się, że na tle budynków będzie jeszcze przedstawiona projekcja bajki, więc nagrałam kawałek. Było jednak późno, a do tego bardzo zimno i oboje zdecydowaliśmy, że wracamy. Gdy już wyszliśmy okazało się, iż wyświetlana animacja jest na tyle ciekawa, że chciałam ją nagrać do końca. Niestety, byliśmy już za bramą, a nie wiedzieliśmy, czy można jeszcze wejść po wyjściu czy już nie. Na szczęście mój mąż po prostu podszedł do bileterów, którzy pilnowali wejścia i zapytał czy można jeszcze wejść. Panowie się zgodzili, więc weszliśmy i nagraliśmy tę bajkę, była ona o królewskiej wydrze.

Według mnie, Królewski Ogród Świateł w Wilanowie to wspaniałe i przepiękne miejsce, np. na randkę z ukochanym lub po prostu wypad ze znajomymi w celu zobaczenia czegoś naprawdę ciekawego. Jednak jak na cenę za bilet wstępu, która wynosiła 10 zł od osoby, to spodziewałam się czegoś więcej. Wszystko było przepiękne, aczkolwiek brakowało mi czegoś, liczyłam na to, że będą to bardziej rozległe widoki i będzie więcej do oglądania. Mimo wszystko nadal polecam i będę polecała to miejsce. Podejrzewam, że dzieci będą miały największą frajdę z tych pokazów.



Po powrocie z ogrodu zastaliśmy w domu niezwykły widok, a mianowicie Lili nie płakała tylko grzecznie się bawiła. Następnie zebraliśmy się, by wyruszyć w drogę powrotną do domu, która była bardzo długa i męcząca.

A Wy macie jakieś swoje ulubione miejsca godne polecenia? Jeśli tak to zapraszam do dyskusji w komentarzach oraz zachęcam również do podzielenia się ze mną tym, jak wasze dzieciaki zachowują się podczas podróży.




wtorek, 21 lutego 2017

"Wolno" czy "nie wolno" wychodzić z dzieckiem zaraz po urodzeniu?



Ubiór dziecka w te przepiękne ale niestety zimne, zimowe dni jest dla nas ogromnie ważny. Dlatego mimo to, iż uwielbiamy spacery to niestety, kiedy jest naprawdę chłodno, nie ma mowy byśmy wystawili nasze noski chociażby za drzwi. Niestety taka już moja natura, że jestem ogromnym zmarzlakiem, natomiast mój mąż nic sobie z chłodnej pogody nie robi. Ale tak jak mi jest zimno, tak domyślam się, że Lili jako maluszek może bardziej odczuwać upały lub mrozy. Tym bardziej, że przecież jest jeszcze dzieckiem, a one inaczej niż dorośli odczuwają wysoką lub niską temperaturę.




Dlatego, gdy pogoda jest w miarę dobra, a jeszcze lepiej, gdy dodatkowo dogrzewa nas słoneczko, staramy się ubrać i wyruszyć z małą na wędrówkę do miasta lub nawet dookoła osiedla, na którym mieszkamy. Uwierzcie mi na słowo, że nawet kilkuminutowy spacer jest naszym ukochanym dzieciaczkom bardzo potrzebny, nawet wtedy, kiedy pogoda nie jest zachęcająca, warto wybrać się na spacer dla zdrowia dziecka a nawet dla naszego.



Dlaczego wyjście z kilkumiesięcznym dzieckiem jest aż tak ważne? A mianowicie dlatego, iż:
  1. Maluszek w dni gorące jak i w dni zimne łapie dużą odporność, jak i również się hartuje.
  2. Wiem, z własnego doświadczenia, że dzieci po krótkim spacerze dużo lepiej śpią niż zazwyczaj.
  3. Dzieci są pełne energii po udanym spacerze.
  4. Od małego maluszki poznają świat poprzez takie zmysły jak wzrok i węch, a w przypadku starszych dzieci nawet poprzez dotyk.
  5. A co najważniejsze, nawet przy bardzo krótkim spacerze, mózg dziecka również się dotlenia.
Kochane mamuśki, spędzajmy jak najwięcej czasu na świeżym powietrzu z naszymi maluszkami, bo to naprawdę dobrze im służy.



A co do wychodzenia z dzieckiem zaraz po porodzie, to my pierwszy spacerek z małą odbyliśmy 2 tygodnie po tym, jak wyszliśmy ze szpitala. A to dlatego, że słyszeliśmy różne opinie, iż z takim małym dzieckiem i to wcześniakiem „absolutnie nie wolno” wychodzić. Przy najbliższych odwiedzinach położnej postanowiliśmy zapytać czy to prawda i co się okazało? Pani położna powiedziała, że to absolutne kłamstwo. Trzeba, a nawet zaleca się, wychodzenie z takim maluszkiem na zewnątrz. Jednak trzeba to robić z głową i umiarem. Należy na początek wychodzić na dwór na 10 minut i z każdym tygodniem zwiększać czas pobytu na zewnątrz. Warunkiem tego jest oczywiście ładna i słoneczna pogoda.




Dlatego nie słuchajcie tego, co mówią wam inne osoby, chociaż chcą dla nas dobrze, tylko słuchajcie się głosu swojego serca i intuicji. Jeżeli nie jesteście pewni i koniecznie chcecie znać czyjeś zdanie, to udajcie się do pediatry lub zapytajcie o to położnej przy pierwszej lepszej okazji, co byście nie zaszkodzili dziecku.

Drugą podstawową kwestią jest ubiór takiego maluszka. Gdy są upały to przecież nie ubierzemy go w ciepły kożuch, a gdy jest zima to w lekki sweterek. Niby wydaje się to oczywiste, ale z moich obserwacji wynika, że nie zawsze rodzice z głową podchodzą do ubioru. Nie wolno również przegrzewać dzieci! Warto pamiętać, że w wózku mają ograniczone pole ruchu, więc nie będą miały możliwości rozgrzać się tak jak osoba dorosła, ale kilkanaście warstw to już lekka przesada. Lili akurat urodziła się 30 sierpnia, więc jak wychodziliśmy ze szpitala to było jeszcze ciepło, wystarczyła czapeczka, body na długi rękaw, bluzeczka i spodnie, a dodatkowo była przykrywana kocem lub zawijana w rożek.



Natomiast teraz w zimę, na początku, gdy była jeszcze bardzo malutka, ubieraliśmy ją w przeznaczone do tego kombinezony, a teraz gdy jest większa, ubieramy ją po prostu cieplej. Dodatkowo zakładamy kurteczkę, czapkę oraz rękawiczki, które są podstawą i nieodłącznym elementem ubioru. Dodatkowo również jest przykrywana kocem i rożkiem.






Zwracajcie uwagę na to jak ubieracie swoje dzieci, żeby nie przesadzić, ponieważ o przegrzanie jak i niedogrzane jest bardzo łatwo. Choroby, przeziębienia, senność, nadmierna marudność i płaczliwość (najprawdopodobniej spowodowana bólem głowy dziecka), czerwona wysypka lub bardzo zimne kończyny to charakterystyczne objawy takich stanów. Niestety może również dojść do tragicznych skutków takich jak udar cieplny w wyniku przegrzania. Najłatwiej ocenić, czy dziecku jest za gorąco lub za zimno, poprzez sprawdzenie karku, szyi. Same ciepłe lub zimne rączki i policzki nie są oznaką, że coś niepokojącego może się dziać, gdyż to naturalne, ale zbyt wysoka lub niska temperatura szyi już tak.




Kochane mamuśki, a wy jak dbacie o swoje dzieciaczki na spacerku? Przywiązujecie uwagę do tego jak je ubieracie? Dajcie koniecznie znać w komentarzach 😉


Instagram @caly_swiat_patrzy