wtorek, 19 grudnia 2017

Personalizowana Mapa Polski - idealny prezent pod choinkę i nie tylko.

Osoby, które obserwują mnie na blogu czy moich social mediach wiedzą, że razem z mężem uwielbiam podróżować. Dlatego też dziś przychodzę do was z recenzją bardzo fajnej mapy Polski. Mapa sprawdzi się nie tylko jako prezent pod choinkę, ale także na urodziny czy inną ważną rocznice. Tak samo jak jestem pewna, iż owa niespodzianka ucieszy nie tylko zagorzałych podróżników ale też osoby które nieznacznie interesują się podróżami.

Mapę otrzymaliśmy od firmy MyGiftDna. Jest to firma, która w swojej ofercie posiada personalizowane prezenty dla każdego i na każdą okazję. Od jakiegoś czasu poszukiwaliśmy z mężem takowej mapy aby pinezkami zaznaczać na niej miejsca w których byliśmy. Oznaczenie tych miejsc to dla nas forma wspomnień.


Dlatego tym bardziej ucieszyliśmy się z faktu, iż trafiła ona w nasze ręce. W przyszłości planujemy też zwiedzać świat, więc już upatrzyliśmy sobie w tym sklepie takową mapę świata. Ale przejdźmy może do recenzji tego produktu.

Mapa została wydrukowana na specjalnej piance, dzięki czemu pinezkami możemy przyczepiać symbole miejsc w których byliśmy, a także miejsc, do których planujemy wyjechać. Można też przypinać do niej zdjęcia lub drobne pamiątki np. pocztówki. Dzięki takiemu wzbogaceniu mapa stanie się naszym osobistym, oryginalnym pamiętnikiem.

Dodatkowo jest ona umieszczona w eleganckiej drewnianej ramce w kolorze ciemnego brązu. Wymiary mapy to 50x70 cm. Natomiast pianka jest grubości 5mm. W kartonie, w którym przyszła mapa znaleźliśmy jeszcze 100 kolorowych pinesek do zaznaczania miejsc bądź zdjęć na mapie oraz czarny marker. Tym że markerem możemy opisać naszą mapę dodając tytuł w górnej jej części, a w dolnej dedykację, opis lub cytat.





Jeśli chodzi o kolor mapy to jest ona w stonowanych odcieniach beżu i oliwki. Znajdują się na niej nazwy większych miast jak i tych mniejszych. Aczkolwiek ja byłabym za tym by mapa była bardziej szczegółowa. Zaznaczone są na niej także rzeki oraz państwa z jakimi graniczy Polska.

Z tyłu mapy znajdziemy zaczepy więc spokojnie można powiesić ją na ścianie. Zaczepy są tak ustawione by można było powiesić ją pionowo jak i poziomo. W lewym dolnym rogu znajduje się legenda. Znajdziecie tam pozycje: dom, odwiedzone, planowane i wymarzone. Obok przyczepiacie pinezkę w wybranym kolorze. Później pinezki danego koloru wczepiacie w wybrane miejsca na mapie.





Paczka była bardzo dobrze zabezpieczona. Czas realizacji również nie był długi. Według mnie mapa warta jest swojej ceny. Ja i mój mąż jesteśmy zadowoleni z jakości, jak i tego, że została ona solidnie wykonana. Jeśli chodzi o obsługę to była ona bardzo pomocna. Łatwo można było się skontaktować ze sklepem. Dlatego chcielibyśmy z czystym sumieniem polecić wam ten produkt jak i sklep.


Dodam jeszcze tylko iż na kanale mojego męża na YouTube pojawił się filmik z unboxingu tej że paczki. Jeśli jesteście ciekawi jak ona wygląda na żywo oraz jak była zapakowana to serdecznie zapraszam(klik). My jeszcze naszej mapy niestety nie spersonalizowaliśmy. Zrobimy to na spokojnie w czasie świąt. Po za tym nagramy filmik, który później wam pokażemy.

Dla osób, które lubią fajne personalizowane gadżety mam kod rabatowy. Wystarczy, że wejdziecie na stronę http://mygiftdna.pl/ i przy zamówieniu wpiszecie: blog17 a otrzymacie 10% rabatu na cały asortyment. Kod ważny jest tylko przez 2 tygodnie.

piątek, 8 grudnia 2017

Misio żelki - ratunek dla moich włosów.

Hej, dziś spieszę do was z recenzją misio żelków od firmy Jelly Bear Hair. Na początku byłam sceptycznie nastawiona do tych witamin. Bo przecież odkąd rozjaśniłam włosy będąc jeszcze w ciąży to nic nie było w stanie ich uratować. Naczytałam się wiele na temat tabletek na poprawę kondycji włosów, które w rzeczywistości wcale nie pomagały chociaż reklamy były takie obiecujące.


Dodatkowo skusił mnie też fakt, że są to witaminy w postaci żelek a nie tak jak większość firm oferuje tabletki. Nie wiem jak jest w waszym przypadku ale ja nie cierpię łykać tabletek. Jeszcze pół biedy gdy tabletki są małe ale w przypadku tych dużych to czasami jest to nie lada wyzwanie. Na czas brania żelków odstawiłam wszystkie odżywki do włosów tylko po to by recenzja była jak najbardziej rzetelna i przede wszystkim by widać było efekty.

Na początku byłam sceptycznie nastawiona do tej kuracji gdyż uważałam, że aby produkt zadziałał to musiałabym odbyć 3 miesięczną kurację. A przecież ja mam żelki tylko na miesiąc. Dlatego byłam naprawdę mile zaskoczona gdy jednak po miesiącu zobaczyłam już pierwsze efekty. Myślałam, że to wszystko nie jest możliwe ale jednak jestem na to prawdziwym dowodem.


Zacznę od tego, iż żelki mają kształt misia, mają one smak pomarańczowy. Według mnie właśnie ich smak jest lekkim minusem, ponieważ jest on gorzkawy a na początku nawet cierpki. Po za tym jeśli nie umyjecie zębów po zjedzeniu żelka lub nie zagryziecie go czymś aromatycznym to jego posmak zostanie w waszych ustach. Mają one również nieprzyjemny zapach.

Jeśli chodzi o smak i ich twardość to po pewnym czasie da się przyzwyczaić. Dziennie spożywa się dwie żelki. Misie zawierają, aż 13 składników odżywczych a nie samą biotynę. Wszystkie składniki, które zawierają miśki mają za zadanie poprawić kondycję naszych włosów, bo przecież o włosy trzeba dbać nie tylko od zewnątrz ale i od wewnątrz.


A ile w nich biotyny? Dzienne zapotrzebowanie na biotynę to aż 500%. Dodatkowo znajdziemy tam takie witaminy jak: cynk, miedź, niacyna, witamina A, witamina E oraz mangan. Tych składników można by wymieniać i wymieniać, lecz ja opisze wam tylko niektóre z nich.

Biotyna, cynk oraz selen pomagają zachować zdrowe włosy. Miedź utrzymuje prawidłową pigmentację włosów, wpływa również korzystnie na ich kolor i blask. Niacyna i witamina A pomagają zachować zdrową skórę. Natomiast witamina E oraz mangan chronią komórki przed stresem oksydacyjnym.


A jakie efekty zauważyłam u siebie? Przede wszystkim moje włosy nie wypadają w takiej ilości jak wcześniej, ponadto są pełne blasku. Zauważyłam też że są odżywione. Wcześniej mocno mi się plątały, miałam też mnóstwo "kołtunów" a teraz mogę bez problemu przeczesać je palcami. W dotyku wydają się mega miękkie jakbym nałożyła na nie jedwab. Są też dużo mocniejsze i nawet pojawiło się dużo nowych, małych włosków zwanych "baby hair". Zyskały one również więcej objętości.


Jednak największym moim zaskoczeniem było to jak owe witaminy zadziałały na moje paznokcie u dłoni. Otóż ogólnie miałam całkiem niezłe paznokcie, brakowało im tylko jakiejś witaminy bo robiły mi się białe plamki na płytce paznokcia. We wrześniu miałam ślub przyjaciółki więc postanowiłam pójść najpierw do koleżanki, a potem pojechać do kuzynki by nałożyła mi hybrydę.

Po zdjęciu hybryd moje paznokcie były w opłakanym stanie. Stały się cienkie jak papier i strasznie się łamały. Żadna odżywka nie dawała sobie z nimi rady. Postanowiłam odstawić wszelakie lakiery i dać paznokciom odpocząć ale to też nie pomagało. Dopiero żelki mi je uratowały. Teraz moje paznokcie są trochę grubsze, twarde i nie łamią się! Jestem mega zachwycona.


Pisząc bloga obiecałam sobie, że będę pisała tylko recenzje zgodne z prawdą. Akurat te żelki na prawdę mi się sprawdziły. Więc z czystym sumieniem chciałabym wam je polecić, szczególnie w ten okres jesienno - zimowy kiedy to nasze włosy potrzebują dużo odżywienia i pomocy.

Prawie bym zapomniała napisać wam, że miśki nie zawierają laktozy ani glutenu. A dodatkowo wolne są także od Gmo. Mam dla was również specjalny kod rabatowy. Wystarczy, że wejdziecie na stronę http://www.jellybearhair.pl/ i przy zamówieniu wpiszecie ten oto kod rabatowy: BL14211368 a wtedy otrzymacie 10% rabatu.

niedziela, 3 grudnia 2017

Niechodki - buciki dla dzieci, które podbiły cały świat.

Jak już wiecie jakiś czas temu przyszła do nas paczka od firmy Tuptupki. Jest to firma stworzona przez Panią Izę. Tworzy Ona przepiękne akcesoria dla najmłodszych. Znajdziecie tam nie tylko niechodki czy buciki z antypoślizgową podeszwą ale także odzież oraz praktyczne organizery do samochodu.




Dziś chciałabym przedstawić wam zimowe niechodki. Nadają się one nie tylko podczas spacerów w wózku ale także w chuście. A nawet bieganie w nich po domu sprawi dziecku ogromną frajdę.  Szczególnie, że teraz pogoda nie zachwyca i jest zimno. Czemu akurat wybraliśmy te buciki?

Powiem tak, wybór był bardzo trudny. Wybraliśmy je gdyż urzekł nas ich wygląd, dodatkowo są one tak dopasowane do nóżki maluszka nawet takiej, która ma wysokie podbicie. U nas było to niezmiernie ważne, ponieważ trudno nam dopasować buciki dla naszej córeczki własnie ze względu na wysokie podbicie. Buciki idealnie sprawdzą się w etapie między skarpetkami, a pierwszymi bucikami dziecka.




Dodatkowo są one wykonane z materiałów wysokiej jakości, zostały zrobione także z ciepłej dzianiny, natomiast w środku mają bardzo milutki w dotyku i ciepły polar minky. Posiadają także dodatkową warstwę ociepliny bawełnianej dzięki czemu można założyć je dziecku na dwór nawet w chłodne dni. Ale najlepsze jest to, że posiadają gumkę wszytą na wysokości kostki dziecka, a po za tym z przodu mają zapięcie na guziczek. To właśnie dzięki takim małym szczegółom nie spadną z nóżek dziecka.





W skład tych bucików wchodzi aż 65% bawełny i 35% poliestru. Pojawiają się one w rozmiarach od 56(dł. stopy dziecka 9cm), aż do 92(dł. stopy 15cm) Pani Iza projektuje te buciki jak i ubranka sama. Dodatkowo wszystko szyte jest ręcznie na maszynie i to na terenie kraju, a dokładniej w Katowicach.

Atutem tych bucików jest również to, że nóżka dziecka się nie poci, są one bardzo wygodne i tak dopasowane, że nie ma opcji by uwierały lub ściskały tą małą dziecięcą nóżkę. A po za tym mają przepiękne, uniwersalne wzory więc część tych bucików, które oferuje nam firma Tuptupki może nosić zarówno chłopiec jak i dziewczynka.








My jesteśmy bardzo zadowoleni, gdyż są to pierwsze buciki które córka z chęcią i bez problemu zakłada. Do tej pory nie mogliśmy znaleźć żadnych, które by tak dobrze pasowały i które sama z chęcią chciałaby zakładać. Jesteśmy przekonani, iż jeszcze nie raz zrobimy tam zakupy. 

Chciałabym polecić wam tą firmę z całego serducha nie tylko ze względu na cudowne ubranka czy buciki ale właśnie ze względu na jakość oraz to jak wiele serca Pani Iza wkłada w ich wykonanie. Dziękujemy jeszcze raz za taką fajną przesyłkę.






Jeśli jesteście ciekawi co jeszcze dostaliśmy od tej firmy to zachęcam was do obejrzenia krótkiego filmiku z unboxingu tej że paczki, który znajdziecie na moim Youtube. A ja wraz z firmą Tuptupki mam dla was kod rabatowy na pierwsze zakupy. Wystarczy, że w odpowiednim miejscu wpiszecie hasło TUPTUPKI a otrzymacie 10% zniżki na wszystkie zamówienia. Kod ważny jest do 31.12.2017.



piątek, 17 listopada 2017

Światowy Dzień Wcześniaka - mali bohaterowie z ogromnymi serduszkami.

Dziś wcześniaki obchodzą swoje święto. Moja córeczka też jest wcześniakiem. Urodziła się między 34 a 35 tygodniem ciąży. A to tylko dlatego, iż wystąpiła u mnie cholestaza ciężarnych. Niestety mimo podanych leków wyniki moich badań nie poprawiały się, chociaż ja czułam się bardzo dobrze. Dlatego też lekarze podjęli decyzję o wykonaniu cesarskiego cięcia.


O tym co to za choroba i jak się objawia napiszę wam oddzielny post, gdyż ten chciałabym całkowicie poświęcić małym bohaterom. Lilianna bo tak ma na imię moja córeczka urodziła się 30 sierpnia poprzez CC o godzinie 21.07. Bardzo bałam się operacji tym bardziej, że była to moja pierwsza ciąża i nie wiedziałam co mnie czeka. A przede wszystkim najbardziej bałam się tego, że mój maluszek nie da sobie rady.


Okazało się, że za bardzo się przejmuje. Przecież obie byłyśmy w bardzo dobrych rękach. Córcia dostała aż 10 punktów w skali Apgar*. Ważyła jedynie 2350 gram oraz mierzyła 49 cm. Na szczęście u nas obyło się bez naświetlania, ponieważ mała była w pełni zdrowa. Przyznam szczerze, że nawet lekarze byli w lekkim szoku.


Skala Apgar - skala używana w medycynie w celu określenia stanu noworodka zaraz po porodzie w 1, 5 i 15 minucie życia. Dziecko minimalnie może dostać 0, a maksymalnie 10 punktów.

Jedyne co nam pozostało to czekać, aż mała przybierze na wadze i wtedy dopiero mogłyśmy wyjść do domu. Na początku nasza kruszynka nie chciała z nami współpracować. Gdy byliśmy już szczęśliwi i pełni nadziei bo jej waga wzrosła, tak zaraz spadała. Tak było przez kilka dni. Na szczęście później było już tylko lepiej i w końcu wypuścili nas do domu.


Przez kilka kolejnych dni Lili miała jeszcze lekką żółtaczkę ale dała radę i sama ją pokonała. Więc nie było potrzeby wracać z nią do szpitala. Jesteśmy z niej tacy dumni oraz nadal nie możemy uwierzyć, że była taka dzielna i silna. W mojej rodzinie moje ciotki i moja mama również były wcześniakami.

Rok temu Lili pierwszy raz obchodziła Dzień Wcześniaka. <3


Dziś Lili ma ponad roczek, jest cudownym uroczym dzieckiem. Ciągle chodzi uśmiechnięta i zadowolona. Uwielbia poznawać świat, który ją otacza i jest strasznie wszystkiego ciekawa. Lekarze uważają, iż rozwija się tak jakby była urodzona w terminie. Ogromnie się z tego cieszymy.

Wiecie, że co dziesiąte dziecko rodzi się jako wcześniak? To znaczy, że na pewno w waszym otoczeniu jest wiele takich przypadków. Wcześniakiem nazywamy dziecko, które urodziło się między 22 a 37 tygodniem ciąży. Natomiast noworodek urodzony po 42 tygodniu ciąży uznawany jest za przenoszony. Jest też trzecia opcja, a mianowicie taka iż poród przed 28 tygodniem określany jest jako skrajne wcześniactwo. 

Obecnie jest ona na etapie chodzenia. Pięknie już chodzi sama, chciałaby już sama jeść ale nie wychodzi jej to za dobrze. Jest bardzo ale to bardzo mądra. Potrafi podać rączkę i zaprowadzić Cię tam gdzie chce iść. Dużo rzeczy już rozumie. Czasami aż jesteśmy w szoku.


Wiem jednak, że są rodziny które przez to iż ich dziecko urodziło się jako wcześniak to mieli dużo stresu z powodu ciągłych badań. Niektóre z tych dzieci były nawet w inkubatorze. Bali się czy ich dziecko da sobie radę tym bardziej, że niekiedy lekarze nie owijają w bawełnę. A ciągłe naświetlania też nie były niczym przyjemnym. Jednak każde z tych wcześniaków jest zdrowe.


Nie wiem jak te maluchy to robią ale mają one ogromną siłę i moc. Spokojnie możemy nazwać ich super bohaterami bo właśnie takie są. Są dzielne i nie poddają się nawet wtedy kiedy robią to ich rodzice. A później umilają nam każdy możliwy dzień. A swoim uśmiechem, wypowiedzianym słowem czy zwykłym prostym gestem pokazują jak bardzo są nam wdzięczni za to że żyją i mają się dobrze.


Pisząc ten post przypomniało mi się, że to także moje święto mimo iż jestem już dorosła. W końcu też urodziłam się jako wcześniak. Z tym, że ja leżałam w inkubatorze, właśnie z powodu żółtaczki. Pozdrawiamy oraz przesyłamy moc uścisków i buziaków wszystkim Wcześniakom w dniu ich małego święta. :* :*

niedziela, 5 listopada 2017

Nasz pierwszy raz z szumiącym misiem Whisbear.

Ciekawa jestem czy każdy z was zna misia szumisia. Każda historia tego misia jest inna. Każdy kupił go z innego powodu. Jaki był nasz powód? Czy miś nam się sprawdził oraz jakie są opine dotyczące tej zabawki dowiecie się w dzisiejszym poście.




Nasza historia nie jest niestety kolorowa, ale za to ze szczęśliwym zakończeniem. O misiu szumisiu słyszeliśmy dużo dobrego. Lecz zgodnie stwierdziliśmy, że jest nam on zbędny, gdyż nasza córeczka bardzo dobrze przesypiała noce. Kiedy więc podjęliśmy decyzję, że należy go jednak kupić?

Zdarzyło się to w momencie gdy nasze maleństwo trafiło do szpitala. Częste wizyty pielęgniarek oraz badania zaburzyły jej sen. Dodatkowo po badaniach mała była niespokojna, płaczliwa i kapryśna. Wtedy mój mąż postanowił poczytać o tym w internecie i tak trafił na artykuł o misiach. (klik)



Lecz z artykułu dowiedzieliśmy się również, że jeśli nie chcemy kupować szumiącego misia lub sprawdzić czy na pewno nam się on sprawdzi to jest na to rada. A mianowicie taka, że wystarczy ściągnąć aplikację np. WhiteNoise na smartfona, która po włączeniu wydaje dźwięki, np szumiącej suszarki. Dzieci lubią takie szumy ponieważ przypominają im one dźwięki, które słyszały będąc jeszcze w brzuchu i dzięki temu czują się bezpieczne i są spokojne.

My taką aplikację ściągnęliśmy i zauważyliśmy, że dzięki niej mała dużo lepiej sypia, mniej budzi się w nocy. Niestety taka aplikacja na dłuższą metę nie zdaje egzaminu, ponieważ gdy chodzi non stop to strasznie zżera baterię. Dodatkowo sami dobrze wiemy, iż telefon jest nam bardziej potrzebny do pracy. Więc tu pojawia się kolejny problem, bo gdy chcemy skorzystać z telefonu to aplikacja się wyłącza.




Dlatego my po wyjściu ze szpitala postanowiliśmy jednak kupić misia. Co prawda nie jest on tani ale jest to jednorazowy koszt, który posłuży nam na lata. Koszt takiego misia to około 150zł. Akurat my zamawialiśmy go w sklepie Smyk(link do sklepu). Jest on w kilku wariantach kolorystycznych, a nawet kształty ma też różne. Jest on nie tylko w kształcie misia, ale inne firmy oferują go również w kształcie poduszki czy nawet ptaka.

Co to jest ten miś szumiś? To nic innego jak przytulanka w kształcie misia wykonana z najwyższej jakości miękkich, kolorowych, atestowanych materiałów, która posiada w sobie wyjmowane urządzenie. Po wyjęciu urządzenia z misia i włożeniu trzech baterii typu AAA urządzenie przez około 40 minut wydaje dźwięk szumu suszarki. Należy też wspomnieć o tym, iż po 40 minutach szum nie jest urywany, a stopniowo wyciszany. Po czym całkiem cichnie.

Istnieje możliwość by wcześniej wyłączyć misia, włączyć go jeszcze raz oraz regulować głośność szumu. Ponadto miś posiada szeleszczące łapki i uszy, które stymulują rozwój sensoryczny dziecka. Dodatkowym jego atutem jest to, iż w jego łapkach znajdują się bezpiecznie wszyte magnesy umożliwiające zaczepienia misia np. na poręczy łóżeczka, uchwycie wózka czy fotelika samochodowego.




Obecnie misie dzielą się na dwa rodzaje.
  1. Miś klasyczny czyli taki, który opisałam wyżej.
  2. A także miś z funkcją Crysensor.
Różnica w nich, polega na tym iż ten z funkcją Crysensor dodatkowo ma opcje wykrywania płaczu i ruchu dziecka. Podczas niespokojnego snu gdy dziecko zacznie się kręcić lub płakać, sensor wychwyci to i włączy się automatycznie. Tej funkcji niestety nie posiada klasyczny miś. Ważne jest też to że nie trzeba wyjmować urządzenia z misia by je ustawić. Wersja z Crysensorem szumi przez ok 40 minut, a następnie przechodzi w stan czuwania. Natomiast ruch lub płacz dziecka uruchamia szumisia na kolejne 20 minut i po tym czasie znów przechodzi w tryb nasłuchu. Tutaj również możemy regulować głośność szumu lub wyłączać i włączać wtedy gdy my tego chcemy. Oczywiście w tym przypadku również szum nie jest urywany, a stopniowo wyciszany.



Miś jest lekki i całkowicie bezpieczny więc dziecko może nawet się nim bawić. Co jest mega fajne zwłaszcza w podróży. Ale uwaga miś nie zastąpi dziecku was. Nie zastąpi mu przytulania, kołysania czy głaskania przez rodziców.





W zależności od tego gdzie kupimy przytulankę to dana firma ma innego misia. Czemu o tym mówię? Ponieważ my akurat mamy szumiącego misia Whisbear a są jeszcze misie, które po prostu nazywają się Szumisie.

My wybraliśmy akurat Whisbear ponieważ bardziej podoba nam się ich wygląd, po za tym tak jak wspomniałam wyżej można je zaczepić na łóżeczko czy fotelik samochodowy. A w przypadku Szumisia jest to nie możliwe.


Czym różni się miś Szumiś od misia Whisbear?
  • przede wszystkim różnią się wyglądem.
  • Szumiś posiada 5 różnych rodzajów szumu czego nie ma Whisbear.
  • Whisbear posiada dożywotnią gwarancję.
  • Whisbear można przyczepić do ramy od łóżeczka lub do rączki od fotelika samochodowego dzięki wszytym magnesom w łapkach czego nie posiada Szumiś.
  • Szumiś posiada system Non-Stop, tzn umożliwia uruchomienie misia na ciągłe szumienie - aż do 12 godzin.
W naszym przypadku zakup Whisbear był strzałem w dziesiątkę. Nie oznacza to jednak, że każde dziecko zareaguje tak samo. Dlatego proponujemy wykorzystanie aplikacji i sprawdzenie czy dziecko będzie reagowało na szum. Ewentualnie zachęcamy do użycia sprzętu domowego takiego jak: suszarka bądź odkurzacz.


Instagram @caly_swiat_patrzy