poniedziałek, 23 stycznia 2017

Sny - czy warto w nie wierzyć??


Co jakiś czas śniło mi się, że spadałam ze schodów. Sen był tak realny, że faktycznie czułam jakbym spadała. Najlepsze jest to, że nie wiem dlaczego spadałam. Zaraz po tym jak się budziłam to szybciej biło mi serce i trudniej było mi opanować oddech. Bałam się, ponieważ od 7 roku życia jestem chora na zaburzenia rytmu serca. Było dużo badań I wizyt w szpitalu potwierdzających chorobę ale o tym napiszę może już w kolejnym poście.

Pierwszy raz postanowiłam sięgnąć po sennik, mimo twierdzeń, że sprawdzanie znaczenia snów w senniku jest grzechem. To samo słyszałam również na temat chodzenia do wróżek i zasięgania ich porady oraz pozwalania by nam wróżyły. Według nich mój sen oznaczał "duże straty i wielkie trudy do pokonania". Co jeśli stracę kogoś z rodziny lub z moim sercem jest dużo gorzej i czeka mnie leczenie? Przecież tak naprawdę nie znamy dnia ani godziny, kiedy coś złego może nam się przytrafić.

Powiedziałam o tym zaufanym osobom, ale twierdzili, że to tylko koszmary i radzili nie wierzyć w to co piszą w senniku. Aczkolwiek trapi mnie jedna kwestia: a co jeśli to prawda i kolejny raz stanie się w moim życiu coś złego? Może jednak coś dobrego się wydarzy?

Coraz częściej widzę również, że jednak sny odgrywają pewne znaczenie w naszym życiu. Nie wiem co śni się mojej córci ale nieraz budziła się z płaczem tak, jakby coś bardzo złego jej się śniło, a gdy śni jej się coś miłego to po prostu się uśmiecha. Moja prababcia jak ma sny o swoim zmarłym mężu to coś w naszej rodzinie się dzieje. Może sny mają jednak większe znaczenie, tylko my po prostu o tym nie wiemy lub nie chcemy wiedzieć...

Ktoś mi kiedyś powiedział: "Pamiętaj swoje sny, bo okazuje się, że 52% z nich sprawdzi się w realnym życiu!". A wy wierzycie w sny i ich znaczenie, czy raczej puszczacie je w niepamięć? Co jeśli tak samo jak i duchy mają ogromne znaczenie w naszym życiu? 

Moja córcia.

Zdjęcie z mojej cioci synkiem.






wtorek, 3 stycznia 2017

Jak spędziłam Sylwestra i Nowy Rok!

W tym roku nasz Sylwester nie był tradycyjnym Sylwestrem jak u każdego. A dlaczego?

Może dlatego, że nie spędzaliśmy go tak jak wszyscy wokół. Ogólnie nasz Sylwester zaczął się dość późno, ponieważ nie wyrobiliśmy się z porządkami. Tata zmywał, mama sprzątała łazienki, mój mąż pracował na komputerze, ja odkurzałam, a nasza kochana córcia spała jak suseł. Później Arek i ja poszliśmy do pokoju i włączyliśmy TVN ale tak naprawdę w ogóle nie skupiliśmy się na tym co dzieje się w TV. W tym roku nie postawiliśmy na zabawę tylko na poważną rozmowę.

Leżąc w swoich objęciach dyskutowaliśmy co nam się nie udało w starym roku i co powinniśmy w sobie poprawić, a drugim tematem było co nam się udało w 100% i z czego jesteśmy mega dumni. Ciekawsza dla nas była pogawędka o tym, co w naszym życiu się zmienia, co jest dla nas ważne, bo przecież nie sztuką jest spędzić ostatni wieczór w roku i poranek w Nowy Rok w gronie przyjaciół, upić się i nic z tego nie pamiętać. Sztuką jest właśnie szczera rozmowa o tym, co tak naprawdę w życiu jest ważne a co nie.

Oboje jednogłośnie stwierdziliśmy, że jeszcze dużo zmian przed nami, zarówno tych rzeczowych jak i tych w nas samych. Wiele nauki przed nami, poznawania siebie nawzajem, bo przecież człowiek poznaje się przez całe swoje życie. A przede wszystkim poznania smaku rodzicielstwa, które na dobre u nas zagościło.

O równej 12 zebraliśmy się w salonie, gdzie włączony był telewizor, a w nim Sylwester z Polsatem 😄. Wypiliśmy wino z rodzicami za Nowy Rok, by był dużo lepszy, oraz podziwialiśmy fajerwerki za oknem. Było pięknie i nie żałuję, że w ten sposób spędziliśmy Sylwestra. Było wspaniale, ponieważ cieszyliśmy się sobą rozmawiając o najważniejszych rzeczach w naszym życiu. A to wszystko w czasie, gdy inni ludzie szli wystrojeni na bal tylko po to, by poudawać przed każdym jacy to są w sobie zakochani i szczęśliwi. Nie mam żalu o to, że nasz wieczór wyglądał dokładnie tak.



Jestem w 100% pewna, że cześć z tych ludzi na balu się rozstała, niektórzy może nawet wracali w
odosobnieniu do domów mimo tego, że na bal nie poszli sami. Jeszcze inni być może właśnie na balu przesadzili i później prowadzili bardzo poważną awanturę w domu między sobą nie mając żadnych zahamowań.

Mimo płaczu podczas rozmowy mogę powiedzieć, że weszliśmy w Nowy Rok z szampańskimi humorami.


W Nowy Rok nie obyło się u nas bez odwiedzin, a mianowicie w końcu wpadła do nas chrzestna małej. Ola przyjechała do nas ze swoim synkiem Nikosiem 💗

U Chrzestnej najlepiej 😏

Dumna ciocia 😉

Nikoś był bardzo szczęśliwy, ponieważ Święty Mikołaj zostawił u nas dla niego naprawdę super prezent. Na początku mało interesował go samochodzik, gdyż bardziej spodobał mu się nasz kotek, który był tak przerażony, że od razu uciekał. Ale mimo wszystko popołudnie mieliśmy naprawdę udane przy kawie w towarzystwie Oli i Nikosia :) Dziękujemy jeszcze raz za odwiedziny!

Nikoś 😙 🚗

Takie mam autko od Świętego Mikołaja! 🚘

Wujek Arek z Nikosiem.

Natomiast nasza mała tego dnia jadła swoją pierwszą w życiu kaszkę. Było przy tym mnóstwo zabawy, ponieważ robiła takie zabawne miny, że nie dało się nie uśmiechać pod nosem. W dodatku, jak to małe dziecko, cała się przy tym nieźle upaćkała.

Cała upaćkana 😀

Mmmm jakie dobre! 😂

Takie było pyszne, że aż nie dowierzam. 😯


I jak tu nie kochać takiego malutkiego skarbka? Uwierzcie mi, że się nie da!

Nasz muchomorek ze Świeżakami.

I pomyśleć, że jeszcze niedawno była taka malutka, a dziś to już kawałek kobietki. Jesteśmy z niej tacy dumni!

Najwspanialszy rok w moim życiu, a to dzięki Nim!

A u was jak minął rok 2016 ? Jak go oceniacie ?




Instagram @caly_swiat_patrzy